Kategoria ,

Pokemon - The Origin

Nintendo i Game Freak bardzo starają się ostatnimi czasy by przyciągnąć jak najwięcej ludzi do serii Pokemon. Chodzi tutaj zarówno o nowych graczy jak i zachęcenie tych starych do powrotu. Od czasów 3 generacji (R/S/E) fanów stale grających w Pokemony zaczęło stopniowo ubywać, 4 generacja do dziś jest oficjalnie tą najmniej popularną (D/P/P) i mimo, że 5 gen jest uznawany za bardzo dobry (ja sama tak uważam) i doczekał się aż 4 gier z głównej serii, ciągle nie przyciągnął do niej tyle, ile miało w planach Game Freak. Odpowiedzią na to zjawisko jest ogromna kampania jaką ostatnio prowadzą i szerokie unowocześnienie serii jakie planują w 6 generacji (nadchodzące X i Y). Dzięki wielu wysiłkom producentom serii udało się tak bardzo poprawić serie o wiele aspektów o które prosi się już od wielu lat, prowadzili tak agresywną kampanię, że wielu starych graczy przyznaje, że nie byli tak podekscytowani na nową gre z serii od czasów 2 generacji! Ale dla Nintendo i Game Freak to wciąż za mało! Postanowili jeszcze bardziej nakłonić graczy do powrotu do serii, posługując się... nostalgią. Nie tylko w X i Y będziemy mogli ponownie wybrać pomiędzy Bulbasaurem, Charmanderem a Squirtle, ale i parę dni temu swoją premierę miał film animowany opowiadający w całości historię gier pierwszej generacji, gdzie główny bohater - Red, wędruje przez Kanto, odkrywając świat Pokemonów od zupełnego zera, gdy znanych potworków było jeszcze zaledwie 150(+1).

Pokemon - The Origins to film oparty ściśle na grach z GBC: Red, Blue i Green, jest podzielony na 4 odcinki, które już od pierwszej minuty przepełnione są nostalgicznymi obrazami - już na samym początku filmu, profesor Oak wita nas dokładnie tymi samymi słowami, którymi wita nas na początku gry. Twórcy filmu wiedzieli co robią! Nie da się w tak krótkim czasie opowiedzieć całej gry, dla tego film skupia się wyłącznie na scenach, które nam graczom najbardziej w pamięci utkwiły i które były dla nas największymi przeżyciami, zostały pominięte mało istotne wątki takie jak walka po kolei z każdym Gym Leaderem, wyróżniony swoim własnym odcinkiem został tylko Brock - pierwszy Gym Leader jakiego spotykamy w grze - każdy z nas pamięta, jakim wyzwaniem było pokonać jego kamienne pokemony, dysponując zazwyczaj tylko pokemonami zadającymi ciosy fizyczne (to była prawdziwa mordęga zwłaszcza dla graczy, którzy swoją przygodę z pokemonami zaczęli od wersji Yellow [ja na przykład]). Wszystkie inne walki są pominięte. Film świetnie oddaje odkrywczą naturę gracza który z gra miał styczność pierwszy raz w życiu - Red tak samo jak i ci którzy grali w serie jeszcze na Gameboyu, wielu rzeczy nie wie, próbuje nawet złapać pokemona przeciwnika podczas walki, niewiedzący, że tak nie wolno. Następnymi wyróżnionymi wydarzeniami z gry są Lavander Town i sprawa ducha Marowaka, opanowanie przez Team Rocket Sliph Co. w Saffron City, ostateczna walka z Giovannie, Elite Four i oczywiście ostateczna walka z naszym rywalem Greenem! Na dokładkę film na koniec opowiada jeszcze o wysiłku i trudnościach z jakimi zmierzyli się gracze chcący skompletować Pokedex oraz zostaje poruszony wątek Mewtwo. Jako dodatkowy smaczek wyjawię wam, że twórcy filmu sprytnie wpletli w scenariusz odniesienie do najnowszych gier: X i Y, co pewnie jeszcze bardziej podsyca starych fanów do powrotu do serii, ale nie będę się rozdrabniać na więcej szczegółów - chce zachować tą recenzje w miarę spoiler free.

Muzyka w filmie to istna bajka - orkiestrowe aranżacje motywów z pierwszej serii gier, czuje się wierność w wykonaniu i prawdziwą nostalgię. Animacja natomiast wydawała mi się nieco sztywna, a design postaci troche na zbyt odbiegający od standardowych ilustracji Kena Sugimori, ale być moze to tylko kwestia mojego przyzwyczajenia.
Co natomiast mnie zawiodło w filmie to sposób w jaki odbywały się pojedynki. Akurat od dłuższego czasu oglądam znowu Anime które ciągnie się już przez 16 sezonów i być może jestem dot ego modelu przyzwyczajona, ale moim zdaniem film pokazuje pojedynki w bardzo sztywny sposób. Trenerzy tylko wydają sucho polecenia i czekają na efekt tego, co się wydarzy, interakcja pokemona z otoczeniem oraz jakiekolwiek jego relacje z trenerem w czasie pojedynku są tak słabe, ze prawie nie zauważalne. Być może chciano w ten sposób oddać RPGową naturę gier gdzie przecież także wszystko odbywa się w turówkach bez naszej większej interakcji poza klikaniem w komendy, ale mimo wszystko brakowało mi poleceń typu "uważaj, zrób unik z prawej" albo "postaraj się złapać go za głowę a potem atakuj" czy coś takiego, innymi słowy - mało realistyczny obraz walki.

Poza tym Pokemon The Origins to świetna podróż w czasie która przypomni nam dokładnie wszystkie nasze przeżycia jakie towarzyszyły nam podczas przechodzenia gier po raz pierwszy w życiu, kiedy to my odkrywaliśmy wszystkie tajemnice każdego Pokemona, jego typ, ataki, staty, ewolucje, niemająca internetu, bulbapedii ani innych encyklopedii. Kiedy uczyliśmy się na własnych błędach i przegrywaliśmy pojedynki wielokrotnie w czasie gry (podczas gdy teraz to nic trudnego przejść kolejne gry serii bez nawet jednej przegranej walki), kiedy staraliśmy się naprawdę złapać je wszystkie (póki liczba pokemonów nie przekroczyła 600 i stało się to praktycznie niemożliwe) i kiedy nie mieliśmy pojęcia o istnieniu Mew. Film odzwierciedla to wręcz idealnie.

Polecam go każdemu fanowi serii: i tym nowym i tym, którzy są z nią od samego początku - to dla nas jest ten film. Dla nas dla których największą decyzją dzieciństwa był wybór między Bulbasaurem, Charmanderem a Squirtlem. Oglądajcie i kochajcie każdą minute tej świetnej animacji. Dostępna jest ona już teraz w sieci po Japońsku z angielskimi napisami, ale dla cierpliwych, w listopadzie zostanie wyemitowana wersja angielska!

BTW... też się zastanawiacie, co się stało z prezydentem po wybuchu w Saffron?

0 komentarze:

Prześlij komentarz