Kategoria ,

Evoland - recenzja

W końcu udało mi się zebrać i przysiąść do skończenia paru gier które mimo, że zaczęłam już jakiś czas temu, nie miałam jakoś czasu/motywacji żeby skończyć. Dzisiaj na warsztat poszła pewnie znana wam przynajmniej w jakimś stopniu gra Evoland. Trzeba przyznać że koncepcja gry jest świetna, pomysł, by gra ewoluowała wraz z przygodą i przechodziła przez 3 różne mechaniki rozgrywki jest czymś za co twórcom powinno się dać zloty medal. Ale go nie dostaną... dlaczego? Bo ten cały potencjał niestety nie został w pełni wykorzystany tak, jak na to zasłużył.


Przede wszystkim gra jest strasznie krótka, dosłownie na 2 godziny, jak na przygodówkę to mizernie, nawet biorąc pod uwagę że Evoland czerpał dużo z gier lat 80tych i 90tych a w tedy gry były krótsze niż dzisiejsza średnia. Za to stopniowo przechodzimy przez erę Dragon Questa, Final Fantasy, Zelde, trochę Many a nawet Diablo także przechodząc przez etapy rozwoju tych gatunków jakie reprezentują. Zaskoczyłam się gdy przechodząc przez kilka dungeonów czułam się jakbym grała w Phantom Hourglass, wychodząc na zewnątrz aż krzyczało zewsząd Final Fantasy a po wejściu do jednej jaskini nagle okazało się że gram jakby w Diablo nawet interface i inventory się zmienił, do tego gra wypchana jest refferencami do innych znanych gier czasem nawet filmów (natknąć się można na motywy z Mario, w połowie gry jeden Boss krzyczy do nas "you shall not pass" itp).

Co frustruje: powtarzalność. Levele są tak zaprojektowane żeby się dużo nachodzić na około nie koniecznie dużo z tego wynosząc, momentami jest to nużące. Tak jak moment gdy w lesie pojawiają się kamienie zmieniające czas i musimy co chwile przenosić się w erę 8bitów by przechodzić pewne partie i wracać do 64bitów by przejść następne. Pomysł super, tylko po 30 minutach nieustannego błądzenia po lesie i zmieniania "ery" co chwilkę co liczyło się z oglądaniem 5 sekundowej animacji nudziło. Do dziś nie wiem po co mi były te wszystkie karty i gwiazdki co znajdywałam po drodze.


Co się podobało: Muzyka. Duży plus, zawsze pasowała do ery czy sytuacji i wpadała w ucho, nie męczyła nawet słuchając w kółko jednej melodii przez cały dungeon. Nie wiem jak można ocenić w tej grze coś takiego jak grafikę, skoro jest tak bardzo różnorodna. Może powiem tak: jeśli grafika miała coś reprezentować, to robiła to idealnie i wiernie. Podobała mi się w każdym momencie gry. No i jak już mówiłam ciągła ewolucja i zmieniający się tryb gry - duży plus. Final Boss okazał się być fajny, tylko niestety trochę łatwy zwłaszcza, jeśli tak jak ja, dużo gra się w gry typu Zelda (o tobie mówię, Phantom Ganon).

Co mogę więcej powiedzieć o tej grze? Pokazuje ładny kawał historii gier przygodowych. Wielu młodych graczy powinni się czegoś od niej nauczyć, np. że nie każda gra kiedyś miała grafikę HD, DLC i praktycznie zerowy Lodaing time i ze nie to jest wyznacznikiem ile przyjemności ona nam da. Ten problem z młodym pokoleniem niedoceniającym doświadczenia jakie przez lata zbierali twórcy gier by teraz im dawać taki a nie inny produkt i że pewne rzeczy nie wzięły się z kosmosu tylko z logicznie rozwijających się gatunków jest bardzo istotny wbrew pozorom. Wystarczy a chociażby odwiedzić Miiverse Super Metroida i zobaczyć posty 8 latków typu "y cant metroid crawl" żeby zrozumieć...

Moja ocena ogólna dla Evoland: 6/10
Jedni powiedzą, że za mało inni, że za dużo, ja wam powiem: biorąc pod uwagę potencjał za który gra dostała by 10 a niewykorzystanie go za co powinna dostać 4, jest to ocena zasłużona w pełni.

A na koniec Achievement który mnie rozbawił:

0 komentarze:

Prześlij komentarz